Książka opowiada o tak zwanym blackoutcie w całej Europie, czyli awarii zasilania. Przedstawiono jak najważniejsze urzędy i instytucje w wybranych państwach próbują naprawić całą sytuację oraz jak w międzyczasie urzędnicy i ich rodziny radzą sobie z nową teraźniejszością.
Początkowo myślałam, że książka będzie bardziej skupiać się na ludziach, zwykłych obywatelach i tym, jak obecnie wygląda ich życie. Jak z każdym kolejnym dniem próbują przetrwać. Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że tak nie jest, a fabuła skupia się na kompletnie innych wydarzeniach. Moim zdaniem to ogromny minus tej książki, ponieważ jak sam pomysł jest bardzo dobry, tak jego realizacja już nie do końca. W Blackoutcie pojawia się za dużo zbędnych opisów - jak i co urzędnicy wpisują w komputery, wiele nudnych rozmów, które poza zajmowaniem stron nie wnoszą nic do fabuły, techniczny opis różnych działań, które często ani nie są ciekawe ani potrzebne. Jak z początku dało się to wszystko jeszcze czytać, tak z kolejnymi stronami było to coraz bardziej nużące i niestety - przyznaje bez bicia, od połowy książki czytałam co kilka akapitów, a w pewnym momencie nawet co kilka stron.
Miałam kilka podejść do książki. Nie należę do osób, które po prostu odkładają je, gdy im się nie podobają - zawsze staram się przemęczyć i je dokończyć. Tym razem zajęło mi to ponad miesiąc, co jak na mnie, jeśli chodzi o czytanie jednej książki, nieważne jak grubej, to naprawdę baaardzo długo.
Czy żałuję, że ją przeczytałam? Zdecydowanie nie. Jakkolwiek to zabrzmi - dzięki niej zaczęłam między innymi inaczej patrzeć na prąd. Do tego czasu żyłam bez niego tylko kilka godzin, gdy w okolicy były jakieś remonty i go wyłączyli na jakiś czas albo kiedy wybiło w domu korki. W takich chwilach człowiek wtedy jednak o tym nie myśli, ponieważ jest świadomy chwilowej przerwy w dostawie. Ja w takich przypadkach najczęściej po prostu miałam jakieś plany poza domem, więc nawet nie zauważałam tego wszystkiego. Ponadto poza brakiem telewizora, światła czy wi-fi nic się nie działo. Telefony dalej działały i bez problemu można było kontaktować się z przyjaciółmi.
Ale jak bym się zachowała, gdyby nagle wszystko padło? Nie tylko brak światła, ciepłej wody, kontaktu z innymi? Dla nas to obecnie normalność - mogę w każdej chwili zadzwonić do mamy mieszkającej za granicą i dowiedzieć się co u niej. A gdybym nagle straciła możliwość takiego kontaktu? Gdyby wszystko padło i nawet nie miałabym możliwości dowiedzieć się czy u niej jest podobnie?
Odbiegając od tematu książki na chwilę - często podobne przemyślenia mam oglądając The walking dead. Gdyby nagle na świecie zapanował chaos, przestały działać telefony, ludzie wpadliby w panikę?
Powracając do tematu - w czasie czytania zastanawiałam się również jak by to przeżyło moje młodsze kuzynostwo dla których Internet to teraz najważniejsza rzecz na świecie i przeżycie tygodnia na wsi, gdzie nie ma zasięgu, to katorga.
Ponadto zdałam sobie sprawę jak obecnie za sprawą kilku osób może na całym świecie zapanować chaos. Wystarczy kilka kliknięć i BUM, świat nie wie co się dzieje ani jak to przywrócić do normalności. Jasne, na co dzień tak się dzieje. Na przykład taki Putin stwierdzi, że chce Krym i BUM. Zanim świat zda sobie sprawę co się dzieje, to Rosja powiększa swoje terytorium.
Czy chciałabym przeczytać książkę o takiej tematyce, ale od strony zwykłych obywateli a nie technicznej? Jasne! Być może taka jest, a ja jej nie znalazłam - jeśli tak, to proszę dajcie znać! Albo może piszecie/zaczniecie pisać choćby opowiadanie na taki temat (o, to też jest pomysł...) - dajcie link w komentarzu! A może temat blackoutu zainspiruje Was do napisania książki związanej z tym tematem. Jeśli tak, to życzę powodzenia i czekam na nią z niecierpliwością!
Czy polecam tę książkę? Na te pytanie trudno mi odpowiedzieć. Z jednej strony jak powiedziałam - otworzyła mi oczy na kilka spraw oraz można w niej mniej więcej przeczytać jak ludzie walczą o przetrwanie (tym bardziej, że akcja działa się w zimie, gdzie jak wiadomo prąd/ogrzewanie jest czymś podstawowym do przetrwania). Jednak z drugiej strony było tak wiele zbędnych i nudnych momentów, że aż serce się łamie na myśl, że miałabym komuś je polecić.
Podsumowując, Blackout oceniam pozytywnie. Było w niej wiele rzeczy, które bym zmieniła, ostatecznie jednak nie była najgorszą ani najnudniejszą książką jaką czytałam. Nie dałabym jej nawet do mojego Top 3 najgorsze książki (hm, może i taki post kiedyś zrobić do naszego cyklu #Top10?).
Czy ktoś z Was czytał tę książkę? Jeśli tak - jakie są wasze odczucia? Być może to tylko ja przez to, że oczekiwałam innej fabuły tak krytycznie ją oceniam.
Nawet jak nie czytaliście książki, to na pewno słyszeliście o sytuacji w Wenezueli czy niedawnych blackoutach (chociaż nie aż na taką skalę) w Nowym Jorku. Jakie jest Wasze zdanie na ich temat? To znaczy jak Wy sobie wyobrażacie siebie w takiej sytuacji? Albo co można zrobić, aby w takich chwilach nie zapanował aż taki chaos? Dajcie koniecznie znać w komentarzach!
Moja ocena: 6/10
Do następnego postu,
Blackie! xx
PS.
Piosenka nie jest związana z książką ani z innymi wydarzeniami, jednak ze względów oczywistych skojarzyła mi się podczas pisania recenzji. Polecam wszystkim!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz